Pęd i zaangażowanie z jakim Pływak rzuca się do wody jest.. co najmniej bardzo duże. Piłka rzucona - zoom, hop, hop, hop. Piłka złapana - zoom, zoom, hop, hop. Dzikie skoki to podstawa. Potem Mel skacze w te i wewte wzdłuż brzegu ciesząc się, że ma piłkę. Radość w 100%. Kocham patrzeć jak to robi :D
Nawet jeśli nie ma co aportować brodzi sobie po brzegu i nasłuchuje kaczek bądź wygrzebuje patyk. Zawsze w wodzie znajdzie sobie jakieś zajęcie. Byleby było mokro.
Jakoś Melman nigdy nie miał oporu z wchodzeniem do wody. Od małego właził do każdego, choćby najmniejszego, zbiornika wodnego. Zwłaszcza do tych brudno-brudnych. Potem jedź z takim śmierdzącym labem w samochodzie :D W końcu woda (nieważne czy to jest nawet wodne błoto) to żywioł większości Retrieverów.
Lecz potem słyszę zazwyczaj - "Trzeba wykąpać Melmana bo śmierdzi!", a potem "nie mamy lepszego szamponu? Przecież ona nadal śmierdzi!". Mi to szczególnie nie przeszkadza :D
Dziś wyjątkowo dużo zdjęć, bo trochę się nazbierało. Cóż, robi się coraz cieplej, co nie jest zbyt dobre dla czarnych psów, ale przeżyjemy. Jakby ktoś miał fajny pomysł na inne ochłodzenie psa w domu niż mrożone Kongi to jestem otwarta na propozycje :)
Pozdrawiamy gorąco, bo pierwsze dni lata niekoniecznie na to wskazują, przynajmniej u nas ;)